Zmarł dziadek Janek Rurarz



Czas się dopełnił.
Tylko jakoś cicho i ciężko się zrobiło.
5 maja 2019 r. w niedzielę wieczorem zmarł dziadek Janek Rurarz - ostatni z synów Józefa i Heleny.
Żal i smutno, że nie usłyszymy już granych przez niego mazurków, oberków i polek...
Poniżej umieszczam mowę pogrzebową wygłoszoną przez najstarszą córkę dziadka Jana - Jadwigę (za jej zgodą). 
                                                                                         Radomsko, 09.05.2019 r., g.11.45

Kochana Rodzino, drodzy Goście!  
            Dzisiaj odbyliśmy ostatni spacer z naszym Ojcem, Dziadkiem, Pradziadkiem i Prapradziadkiem. Zatrzymaliśmy się sercem, duszą, modlitwą i wspomnieniami przy wspólnym grobie naszych Rodziców- Reginy i Jana Rurarzów, którzy przeżyli ze sobą 73 lata, w tym młodość „przetrąconą” przez wojnę, a potem siermiężne lata tuż po wojnie na Pomorzu, w okolicach Słupska.
             Było nas czworo rodzeństwa. Wychowaliśmy się w rodzinie, w której mama i tato byli bardzo otwarci na innych ludzi, chętnie dzielili się tym, co mieli. Mama była niezwykle pracowitą, dobrze zorganizowaną i bardzo zapobiegliwą gospodynią domu. Tato pracował w Gminie i poza obowiązkami służbowymi organizował różne formy pomocy ludziom przybywającym na Pomorze. Przez nasz dom i kuchnię Mamy przewinęło się wielu bliskich i dalszych krewnych oraz znajomych, którym Rodzice pomagali w zasiedleniu się na tamtym terenie.
            Wyrastaliśmy w swoistym tyglu kulturowym, wśród ludzi napływających z różnych stron, mówiących różnymi językami, różną gwarą czy dialektem, wyznających różne religie, żyjących według odmiennych obyczajów. Rodzice umieli z tymi ludźmi nawiązać życzliwe relacje, pełne tolerancji, zaprzyjaźniali się z nimi i utrzymywali dobre kontakty. Wspominam to, bo uważam, że moim Rodzicom udało się przekazać wzorce takich postaw także nam i za to Im dzisiaj dziękujemy.
            Żegnamy naszego Tatę, który dożył pięknego wieku w pełni sił fizycznych, psychicznych, intelektualnych. W dniu 05.01.2019 r. ukończył 97 lat. Skarżył się jedynie, że przeżywa swoistą samotność pokoleniową, bo w telefonie większość numerów Jego znajomych oraz przyjaciół milczy już od wielu lat i może z nimi prowadzić tylko nieme dialogi. Tato coraz częściej mówił, że zbliża się kres Jego życia i dodawał: „... Ale ja się nie spieszę tak szybko stąd  odchodzić”.
            Był człowiekiem z krwi i kości. Miał też swoje słabe strony, ale kto z nas ich nie ma? Dzisiaj wspominamy tylko te dobre:
  • miał duże poczucie humoru,
  • sporo dystansu do świata i siebie samego,
  • zarażał optymizmem i radością życia,
  • cenił ludzi mądrych, lubił z takimi obcować,
  • łatwo się uczył,
  • dużo czytał,
  • miał swoje autorytety  m.in. prof. Bartoszewskiego,
  • był człowiekiem kochającym życie i ludzi, ciekawym każdego kogo spotkał, 
  • chętnie nawiązywał kontakty,
  • lubił bywać wśród ludzi, wśród nich młodniał, ożywiał się, wymieniał myśli i poglądy,
  • był wrażliwy na los innych ludzi,
  • bacznie śledził życie społeczne i wydarzenia polityczne,
  • był niezwykłym gawędziarzem i umiał barwnie odtwarzać epizody i rożne wydarzenia ze swojego życia i naszej rodziny.
            Tato był człowiekiem wielu talentów. Miał duszę humanisty. Kochał muzykę, grał na skrzypcach. Naszej Mamie często grał melodie z czasów Ich młodości. Miał dość  liczną kolekcję płyt, których z upodobaniem słuchali. Choć nie posiadał literackiego wykształcenia, to napisał kilka prac, w tym:
  • „Z kart pamiętnika Jana Rurarza (lata 1940-1945)”, wydane także w języku niemieckim pod tytułem „Mein Tagebuch 1940-1945”. Praca ta dokumentuje losy naszych Rodziców w czasie odbywania przymusowych robót na terenie III Rzeszy w okresie II wojny światowej.
  • Na łamach gazety „Moje Miasto Słupsk” publikował swoje wspomnienia z pierwszych lat po wojnie, opisywał losy naszej rodziny i okolicznych mieszkańców oraz organizację życia społecznego w Gminie Mikorowo.
  • Graficznie i literacko opracował autorską monografię Wielkiej Wsi. Była to miejscowość,  w której się urodził i dorastał i z której pochodzili Jego przodkowie. Opracowanie znajduje się w Kielcach, w Muzeum Wsi Kieleckiej. Nieco skróconą wersję tej pracy ofiarował młodzieży szkolnej do Izby Pamięci w  Gimnazjum w Niekłaniu.
  • Napisał swoje wspomnienia od wybuchu II wojny światowej do jej zakończenia, które zostały wydane w jednej z prac zbiorowych historycznego wydawnictwa  "Karta” w Warszawie.
             Swoim dzieciom, wnukom i prawnukom opowiadał niezwykłe bajki ciągnące się przez wiele dni lub tygodni, które rozbudzały i rozwijały naszą wyobraźnię. Był skarbnicą wiedzy i anegdot na temat życia i losów naszych przodków z rodziny Rurarzów. Razem z Mamą wspierał swoje wnuki, cenił ich zdolności, cieszył się ich sukcesami, przeżywał ich porażki i choroby. W każdym punktował tylko jego dobre strony, wzmacniał i zachęcał do nieustannego doskonalenia się. Bardzo kochał swoje wnuki i był z nich dumny.
            W czasie ostatniego spotkania z Ojcem rozmawialiśmy o nieuchronności śmierci. Jestem najstarszą z rodzeństwa i łatwiej Mu było na ten temat ze mną rozmawiać. Tato życzył sobie być skremowanym i pochowanym w jednej mogile z Mamą. Powiedział też, że ostatnie lata bez Mamy  boleśnie  uświadomiły jak bardzo Jej brakuje, jak cudowną miał żonę i przyjaciela, jak kochającą, mądrą i odpowiedzialną mieliśmy Matkę. Uznał, że pochówek urny z Jego prochami we wspólnej mogile ma mieć także dla nas wymiar symboliczny.
            TATO, DOPEŁNIŁO SIĘ. JESTEŚCIE RAZEM!
            Żegnamy Cię Tato z nadzieją, że spotkałeś się też ze swoimi Rodzicami- Heleną i Józefem Rurarzami oraz kochanym Rodzeństwem: Edwardem, Stanisławem, Gabrielem, Józefą i Celiną.
Ich dzieci są dzisiaj z nami, by pożegnać Ciebie. Przyjdzie czas, że będziemy  kolejno do Was dołączać.
            ŻEGNAJ, TATO! SPOCZYWAJ W SPOKOJU.
             W imieniu swoim i mojego rodzeństwa składam gorące podziękowania siostrze Bożenie i jej mężowi Waldemarowi, ich dzieciom - Ewie i Michałowi za to, że przez ponad 29 lat tworzyli naszym Rodzicom ciepłą, pełną miłości, szacunku i dobra Rodzinę oraz, że do ostatnich dni Ich życia, w zdrowiu i w chorobie, dźwigali trudy sprawowania opieki i czuwania w dzień i w nocy. Dziękujemy z całego serca za Waszą cierpliwość, za czułą obecność.
            Dziękuję też wszystkim Krewnym i Znajomym za przybycie i udział w dzisiejszej mszy i pożegnaniu Naszego Taty. Doceniamy, że wielu z Was przebyło długą drogę, aby tu dzisiaj być. 

Jedną z ulubionych piosenek dziadka Janka było stare polskie tango, którego chętnie słuchał ze swoją żoną Reginą. Niech zabrzmi i w tym miejscu.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Notki biograficzne dziadka Janka

Korzenie i skrzydła

Pamiętnik dziadka Gabrysia - cz.4. Domy i obejście we wsi